~~~~~~
Po ostatnich doświadczeniach z fałszywymi przyjaciółkami miałam już
dość. Codziennie mnie poniżały. Wcześniej jakoś im wybaczałam,
zapominałam, ale teraz to już była przesada. Miałam dość życia. Wszystko
się zawaliło. Nie miałam nikogo i niczego. Rodzice pracowali dniami i
nocami, w ogóle się mną nie przejmowali. Z rodzeństwem cały czas się tylko kłóciłam. W szkole już chyba nikt nie
zwracał na mnie uwagi. Za każdym razem kiedy patrzę w lustro zadają
sobie pytanie dlaczego akurat mnie Bóg pokarał takim wyglądem. każdego dnia rano, przed pójsciem do szkoły zakrywałam to wszystko pod grubą warstwą makijażu. Byłam
nikim. Bynajmniej tak się czułam. Cięłam się już od dawna, ale to
przestawało mi wystarczać. Miałam ochotę zakończyć ten niekończący się
ból. Usiadłam na barierce mostu. Wywaliłam nogi na drugą stronę i
spojrzałam w fale rwącej rzeki. Podciągnęłam rękaw brzoskwiniowej bluzy z
dresu i delikatnie przejechałam po bliznach. To nie były wszystkie moje
pamiątki. Miałam też ślady na udach. Sięgnęłam do kieszeni moich
ulubionych potarganych dżinsów. Wyciągnęłam żyletkę – moją wierną
przyjaciółkę. Tą samą którą pocięłam już nadgarstek i nogi.
Było już późno, ok. 24. Nie bałam się w końcu to i tak miał być już
koniec. Na moście i w pobliżu nikogo nie było. Rozejrzałam się jeszcze,
dla pewności. Żadnej żywej duszy. Wzięłam żyletkę i zaczęłam kreślić na
ręce napis „Story of my live”. Historia mojego życia – to ją
przedstawiały te wszystkie rany. Ten napis miał być ostatnią rzeczą,
którą zrobię nim skoczę.
~~ Niall ~~
Zmęczony, ale zadowolony wracałem do domu po całym dniu pracy.
Szedłem sam, tylko kawałek do parkingu. Nie miałem jednak ochoty jechać teraz do domu, na chwile jeszcze poszedłem się przewietrzyć. Rozmyślając o dzisiejszym dniu, i nucąc
pod nosem jakąś irlandzką piosenkę doszedłem do mostu.
Zauważyłem stojącą na nim postać. Gdy podszedłem bliżej zauważyłem że to
dziewczyna – długie brązowe włosy opadały jej na ramiona.. Okazało się
że nastolatka wcale nie stała tylko siedziała na barierce, na dodatek
zwrócona w stronę rzeki. Przestraszony, bez chwili namysłu podbiegłem do
niej krzycząc z obawą
– Nie.. proszę nie rób nic głupiego!. Dziewczyna
zdawała się nie zwracać uwagi. Gdy już byłem obok szybko złapałem ją
kurczowo za rękę.
– Ałaaaaa – syknęła jak oparzona i szybko wyrwała się z
mojego uścisku. – Idź z tąd nie znam cię!. – Proszę zejdź, nie skacz,
naprawdę nie warto – poprosiłem. Spojrzałem na twarz dziewczyny.
Delikatnie oświetlona przez stojącą obok latarnię wydawała się być
bardzo ładna. Włosy w nieładzie, duże, zielone zaszklone łzami oczy.
Dopiero teraz dostrzegłem plamy krwi na ręce. Zakłopotany ponownie
spojrzałem na nastolatkę. Zdesperowana dziewczyna cięła żyletką jakiś
napis na ręce. Po jej przed ramieniu spływały strugi krwi.
– Przestań –
złapałem ją, tym razem wyżej.
– Odpierdol się! – dziewczyna znowu
wyrwała się z mojego uścisku. – Nawet nie wiesz kim jestem! – dodała z
oburzeniem.
– Nie rób tego – po raz kolejny ponowiłem próbę – Za ładna
jesteś.
– Ty… ty nic nie rozumiesz! – Dziewczyna z rezygnacją wybuchnęła
płaczem. Delikatnie objąłem ją, po czym ściągnąłem z barierki i
postawiłem na ziemi Teraz już nie stawiała oporów. Więc chyba jednak
warto było.
Ręka nastolatki była w fatalnym stanie, sama dziewczyna też ledwo
trzymała się na nogach. – Wszystko OK.? – Dziewczyna w odpowiedzi
zachwiała się. Złapałem ją jednak już nie przytomną. Wziąłem ją na ręce.
Okazała się zaskakująco lekka. Bez większych trudności zaniosłem ją do
samochodu i zawiozłem do pobliskiego szpitala do którego było naprawdę
niedaleko.
Od kilkunastu minut włócyłem się bezsensownie po korytarzach szpitala. Lekarze cały czas robili jej jakieś badania i nie mogłem jej zobaczyć. Nie chciałem jej tu zostawiać samej. Nie w takim stanie. Oceniając po jej zachowniu mogła nie mieć nikogo bliskiego. Chciałem zadzwonić do chłopaków, żeby się nie martwili, ale ze zdenerwowania i tak bym się pewnie z nimi nie dogadał. Wkońcu podeszła do mnie lekarka.
- To ty ją przyprowadziłeś? - na to pytanie pokiwałem potwierdająco głową
- Jesteś kimś z rodziny? Jak ona się nazywa?
- Nie wiem o niej nic, znalazłem ją na moście, chciała się zabić... - w końcu nie wytrzymałem - Jak ona się czuje? Mogę ją zobaczyć? - spojrzałem z nadzieją na kobietę. - Proszę? - wyszczerzyłem zęby w błagalnym uśmiechu.
- No dobrze. Ale krótko, pacjentka jeszcze się nie wybudziła... - dalej już jej nie słyszałem, szybko pobiegłem w stronę drzwi z których wcześniej wyszła i nacisnąłem klamkę...
~~ Cher ~~
Pomału otwierałam zmęczone oczy, co było trudne bo oświetlało mnie jasne światło. Gdy przetarłam rękami twarz zlokalizowałam miejsce w którym się znajduje. Był to szpital. Wystraszyłam się i jak najszybciej próbowałam sobie przypomnieć jak tu się znalazłam. Chciałam się podnieść i usiąść ale poczułam ból w lewej ręce. Spojrzałam na owinięte bandażem przedramię. Stopniowo przypominały mi się minione wydarzenia. Dopiero teraz zauważyłam siedzącego na stołku obok chłopaka.
- To znowu ty - zerknęłam ukradkiem na blondyna.
- Nie dałam ci jasno do zrozumienia, że nie chcę zatruwać ci życia. Idź sobie.
- Tak łatwo się nie poddam - miałam spuszczoną głowę, więc nie widziałam jego wyrazu twarzy, ale podejrzewałam że się uśmiechnął. - Ty...ty nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak to być ... nikim. Bezwartościowym ... śmieciem. - byłam bliska płaczu. - Ciebie nikt na okrągło nie poniża - łkałam, a pierwsze łzy zaczynały spływać mi po policzkach. - Niczym sobie nie zasłużyłam żebyś nade mną litował.
- To prawna. - zaskoczyła mnie jego odpowiedź - Niczym nie zasłużyłaś sobie na takie cierpienie - w tej chwili podniosłam wzrok. Totalnie wymiękłam patrząc w jego niebieskie oczy. Blondyn delikatnie uśmiechnął się do mnie pod nosem. Znowu spuściłam wzrok. Nie chciałam żeby dalej musiał patrzeć na moją zapłakaną twarz.
- Przepraszam - wyjąkałam - Nie... nie powinnam tak na ciebie naskakiwać. Przepraszam - załamana odwróciłam się i ukryłam twarz w poduszkach. Nie płakałam. Chyba już nie miałam czym. Blondyn nachylił się nade mną. - Żyjesz? - zapytał - Tak, chyba jeszcze tak. - Odwróciłam głowę i usiadłam na przeciwko niego.
- Chce z tąd wyjść
- Nie możesz nie po to cię tu przyniosłem.- uśmiechnął się z dumą
- Przyniosłeś mnie? - zapytałam zdziwiona.
- Noo dobra, przywiozłem cię samochodem. - byłam totalnie zaskoczona. Nie pamiętam żeby ktoś aż tak się mną przejął. Na dodatek taki ładny 'ktoś'.
- Dziękuje, to miłe - pierwszy raz od dawna się uśmiechnęłam.
- To jak, mogę chociaż wiedzieć jak się nazywasz? - zapytał
- Cher
- Niall - podał mi rękę, którą odruchowo uścisnęłam.
- Bo widzisz - zaczął Niall - Muszę już iść. Moja rodzina już pewnie wyłazi w domu ze skóry. - Nie gniewałam się że siedział tylko chwile.
- To trzymaj się. I jeszcze raz dzięki. - po raz kolejny posłałam mu uśmiech, co było dziwne, bo w mojej sytuacji rzadko to robię. Niall wstał i zabrał swoje rzeczy
- Na razie - puścił do mnie oko. W drzwiach jeszcze raz się do mnie obrócił. - Cher
- Tak?
- Nie tnij się już tyle - po czym wyszedł z sali.
Przepraszam za błędy i jeśli imagin się nie podoba, to wiedzcie że strasznie rzadko je piszę. Wiem że miał być wcześniej, ale na prawdę nie miałam czasu. Wszystko przez szkołę, jest strasznie dużo nauki. Ale jednak jest :)
Dziękuję jeśli to przeczytałeś i mam nadzieję że mogę liczyć na szczere komentarze xx
Madziaa^^
Ou, świetny pomysł na tego imagina ^^
OdpowiedzUsuńBłędy były, ale ni sposób ich uniknąć ;)
Miałam nadzieję, że coś się wydarzy, ale niestety ;(
Czekam na następnego, mam nadzieję, że będzie on z Zaynem <3
Co do linku, nie ma sprawy. Jeśli będę mogła, to coś podrzucę ;*
Pozdrawiam,
Klaudia.
wstaw jeszcze jakies o Cher i 1D <33
OdpowiedzUsuń