-Halo?
-Hej Jesy. Co
tam? Eee, wiem głupie pytanie…
Już wiem kto to
był. To Cher. Cher Lloyd. Spotkaliśmy ją na jednym z poprzednich występów. Jak
to dziewczyny w podobnym wieku, łatwo się dogadywałyśmy.
-Hej –
odpowiedziałam zapłakana.
-Jesy, nie
płacz to nic nie da…
Cisza.
-Nie możesz się
poddać! Nie teraz. Jesteście tak daleko. Macie duże szanse dotrzec do finału!
- Ale ty… nic
nie rozumiesz…
-Rozumiem,
-odpowiedziała z wyrzutem. – Ja też przez coś takiego przechodziłam. I nie
tylko ja i ty. Wszyscy artyści. Najważniejsze jest nie poddawać się!
- Eeeee… -
westchnęłam
- Jesy no
weź!!!
-Chyba masz
rację…
Teraz chyba
jakoś zebrałam w sobie nadzieję. Chciałam zemścić się na tych wszystkich
hejterach. I przede wszystkim nie zawieść fanów. Szybko odpowiedziałam:
- Dziękuję za
radę. Jesteś WIELKA!
I szybko
pobiegłam z powrotem. ‘Dziękuję ci Cher! Jesteś naprawde nie zastąpiona!’
Tylko te mysli
przechodziły mi przez głowę.
Jak mogłam być
taka głupia??? Dać tym ludziom taką satysfakcję? Narobić sobie takiej siary!? Musiałam
jak najszybciej wrócić tam i wszystko naprawić.
Teraz już nie
szłam. Biegłam. I to najszybciej jak się dało. Nie zwróciłam na to wcześniej
uwagi, ale przeszłam prawie pół miasta. Na szczęście dość dobrze znałam
okolice.
Otwarłam drzwi,
dziewczyny już tam czekały. Nie zaśpiewały beze mnie. ‘Jakie one są kochane’
–pomyślałam.
Występ wyszedł
nam super. Jeszcze nigdy nie śpiewało mi się tak dobrze. Nawet z domu z
karaoke. Zadowolona uśmiechałam się do publiczności.
Dryyyyynnn!!!!
Co!??!!
Dryyyynnn!?!?! Budzik!?!?!?
Otwarłam oczy.
Leżałam na łóżku. W moim chwilowym hotelowym pokoju. Przetarłam oczy. Sięgnełam
po komórkę. 4:16. A więc to tylko sen!? O bosh…
Tak czy owak,
mam motto życiowe. ‘Nie poddawaj się’. Dziękuję Cher.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz